Wieniec-Zdrój
: 14 mar 2024 22:41
Byłem tam od 16.02.2024 do 08.03.2024. Obiekt, a właściwie kompleks leży ok. 4 km od granic Włocławka i tyle mniej więcej dzieli go od najbliższej Biedronki. Wokół las, można spacerować po leśnych dróżkach. Przyjechałem samochodem - za miejsce na parkingu niestrzeżonym zaśpiewano mi 300 zł. Zaraz jednak odkryłem przydrożny parking "dziki" i całkowicie bezpłatny po przeciwnej stronie drogi, gdzie moje stare Audi bezpiecznie i tanio doczekało do końca turnusu. Sanatorium składa się z kilku budynków połączonych podziemnymi tunelami, jeśli się nie udało załapać do centralnego budynku o nazwie "Jutrzenka", to chodzenie na posiłki oraz na zabiegi może każdego dnia pozwolić osiągnąć przebieg nawet kilku kilometrów. Kto ma problem chodzeniem, lepiej niech poszuka sobie sanatorium gdzie indziej. Na korytarzach ustawione są liczne sofy, gdzie można sobie spocząć, ale te wymuszone spacery, nawet gdy się już rozpozna wszystkie tunele (są tabliczki), bywają uciążliwe.
Posiłki odbywały się w kilku turach. pierwsza tura miała śniadanie o 7:00, ja byłem w czwartej i przychodziłem na 8:30. W jadalni NFZ (płatni maja jadalnię oddzielną) mieści się 280 osób rozsadzonych przy dwuosobowych stolikach. Jeśli ktoś lubi szwedzki stół, lepiej niech o tym zapomni. Uczciwie jednak przyznaję, że nie czułem się nigdy głodny, kupowałem sobie jedynie owoce. Jako facet raczej lubię zjeść, lecz posiłki mi wystarczały.
W pobliżu jest sklep spożywczy, gdzie potrzebujący mogą sobie kupić jadło i napoje. Nie ma konkurencji, więc ceny może i nie najniższe.
Do Włocławka kursuje kilka autobusów, jednak taki wyjazd wymaga przynajmniej 2-3 godzin, a przy dosyć napiętym harmonogramie zabiegów nie jest o to łatwo. Dużo łatwiej, gdy się przyjechało samochodem.
Lepiej przyjechać możliwie wcześnie, bo od tego zależy pora posiłku, a potem łatwiej dysponować swoim czasem, co nie jest takie łatwe, gdyż zabiegi miałem zarówno o 7:10, jak i 16:20, a nawet widziałem grupę odbywającą gimnastykę po godzinie 18-tej. Więc takich rzeczy jak wolne popołudnie raczej tu nie ma, chyba że ktoś sam się zatroszczy i zmieni w miarę możliwości godziny zabiegów w centralnej rejestracji. Trzeba też się nauczyć dyscypliny i skrzętnie pilnować terminów, bo spóźnienie może skutkować koniecznością korekty w centralnej rejestracji.
Wszystkie drzwi otwierane są kartą magnetyczną, nie ma kluczy. Pokoje (mieszkałem w Hutniku) przestronne i estetyczne.
Narzekano trochę na niezrozumiałą politykę dostępu do telewizji. W moim pokoju zapłacił za TV (coś koło 80 zł) jeden lokator i sobie oglądał (ja nie byłem zainteresowany). Słyszałem o przypadkach, gdzie dostęp do TV był pod warunkiem uiszczenia opłaty przez wszystkich lokatorów w pokoju.
Oprócz zabiegów przydzielonych przez lekarza można się wybrać do aquaparku (33 zł za godzinę), jest kilka kawiarni z alkoholem i restauracja.
W czwartek, piątek i sobotę w tzw. pubie odbywają się dyskoteki. Bilet kosztuje 15 zł, czasem lepiej kupić go rano, bo liczba miejsc ograniczona do 200.
Sala dosyć przestronna, przy komplecie uczestników można było zatańczyć walca wiedeńskiego bez obijania się o konkurencję. Warto przyjść już pierwszego dnia, by ewentualnie przyłączyć się do grupy stałych turnusowych bywalców. Wstęp mają wyłącznie kuracjusze. Ochroniarze rygorystycznie dbają o to, by nie wnosić na salę produktów spożywczych, w szczególności napojów. Czujnie również interweniują, gdy ktoś próbuje filmować czy fotografować innych uczestników. Nie dotyczy to oczywiście zdjęć "pozowanych".
Ogólnie biorąc, następnym razem wybrałbym się chyba gdzieś indziej. Spotkałem jednak pewną osobę, która spędzała tam trzeci już turnus twierdząc, że jej się tam podoba.
Jeszcze ocena obsługi: prowadzących zabiegi oceniam pozytywnie, obsługę jadalni również. Pokój był sprzątany raz w tygodniu a ręczniki wymieniano w ciągu trzech tygodni przynajmniej cztery razy.
Posiłki odbywały się w kilku turach. pierwsza tura miała śniadanie o 7:00, ja byłem w czwartej i przychodziłem na 8:30. W jadalni NFZ (płatni maja jadalnię oddzielną) mieści się 280 osób rozsadzonych przy dwuosobowych stolikach. Jeśli ktoś lubi szwedzki stół, lepiej niech o tym zapomni. Uczciwie jednak przyznaję, że nie czułem się nigdy głodny, kupowałem sobie jedynie owoce. Jako facet raczej lubię zjeść, lecz posiłki mi wystarczały.
W pobliżu jest sklep spożywczy, gdzie potrzebujący mogą sobie kupić jadło i napoje. Nie ma konkurencji, więc ceny może i nie najniższe.
Do Włocławka kursuje kilka autobusów, jednak taki wyjazd wymaga przynajmniej 2-3 godzin, a przy dosyć napiętym harmonogramie zabiegów nie jest o to łatwo. Dużo łatwiej, gdy się przyjechało samochodem.
Lepiej przyjechać możliwie wcześnie, bo od tego zależy pora posiłku, a potem łatwiej dysponować swoim czasem, co nie jest takie łatwe, gdyż zabiegi miałem zarówno o 7:10, jak i 16:20, a nawet widziałem grupę odbywającą gimnastykę po godzinie 18-tej. Więc takich rzeczy jak wolne popołudnie raczej tu nie ma, chyba że ktoś sam się zatroszczy i zmieni w miarę możliwości godziny zabiegów w centralnej rejestracji. Trzeba też się nauczyć dyscypliny i skrzętnie pilnować terminów, bo spóźnienie może skutkować koniecznością korekty w centralnej rejestracji.
Wszystkie drzwi otwierane są kartą magnetyczną, nie ma kluczy. Pokoje (mieszkałem w Hutniku) przestronne i estetyczne.
Narzekano trochę na niezrozumiałą politykę dostępu do telewizji. W moim pokoju zapłacił za TV (coś koło 80 zł) jeden lokator i sobie oglądał (ja nie byłem zainteresowany). Słyszałem o przypadkach, gdzie dostęp do TV był pod warunkiem uiszczenia opłaty przez wszystkich lokatorów w pokoju.
Oprócz zabiegów przydzielonych przez lekarza można się wybrać do aquaparku (33 zł za godzinę), jest kilka kawiarni z alkoholem i restauracja.
W czwartek, piątek i sobotę w tzw. pubie odbywają się dyskoteki. Bilet kosztuje 15 zł, czasem lepiej kupić go rano, bo liczba miejsc ograniczona do 200.
Sala dosyć przestronna, przy komplecie uczestników można było zatańczyć walca wiedeńskiego bez obijania się o konkurencję. Warto przyjść już pierwszego dnia, by ewentualnie przyłączyć się do grupy stałych turnusowych bywalców. Wstęp mają wyłącznie kuracjusze. Ochroniarze rygorystycznie dbają o to, by nie wnosić na salę produktów spożywczych, w szczególności napojów. Czujnie również interweniują, gdy ktoś próbuje filmować czy fotografować innych uczestników. Nie dotyczy to oczywiście zdjęć "pozowanych".
Ogólnie biorąc, następnym razem wybrałbym się chyba gdzieś indziej. Spotkałem jednak pewną osobę, która spędzała tam trzeci już turnus twierdząc, że jej się tam podoba.
Jeszcze ocena obsługi: prowadzących zabiegi oceniam pozytywnie, obsługę jadalni również. Pokój był sprzątany raz w tygodniu a ręczniki wymieniano w ciągu trzech tygodni przynajmniej cztery razy.