Kurczę ale paskudna pogoda - pomyślałam wyglądając przez zachlapane przez ciągle padający deszcz szyby...Rolmops zrobił trzy kółeczka wokół własnej osi , popatrzył smętnie aczkolwiek z psim oddaniem i oddał się swojemu ulubionemu zajęciu czyli spaniu.
Obejrzałabym jakiś film , tylko pilota trzeba skołować - tuż przed cichym w tym roku Sylwestrem skupionym w mieszkaniu Bożenki piekącej nadal swoje niebiańskie ciasteczka Majeczka zapragnęła mieć akwarium. Marianek ściagnął ze szrotu prawie funkiel nówkę szafeczkę, doradził jako stary wędkarz (pal licho ,że rybki z tych połowów ochlapusa nikt nie widział) jakie akwarium , jakie rybki, filtry, piaseczek , kamyczki zakupić, waniak i stary wyjadacz jeszcze glonojada gratis wyhandlował.
Praktycznie cały dzień trwały wędrówki co by to nowe bagatelkowe cudo podziwiać, Jadzieńka z klęcznikiem siedziała cały boży dzień klepiąc zdrowiaśki do Najwyższego - bo w tak cudnych stworzeniach cud boży ujrzała, ledowe lampy zmieniające kolor prawie kobitę w ekstazę wpędziły. No cóż...jak dziupla stara i pełna korników to i ,żaden dzięcioł się nie zadomowi.
Rolmops stworzenie mądre jak cholera wpadł w podobny do Jadzieńkowego letarg, myślę sobie rolmopsy żre to jak nic rybki mu się ze śledzikiem kojarzą - nic z tego...chyba zapałał do rybek jakimś niespotykanym psim uczuciem bo co jakiś czas podpełzał po kanapie i wrzucał rybkom co popadnie....przeżyłam zszarganego miśka , ktory pewnie zanieczyścił wodę, przeżyłam psie przysmaki które zostaly częściowo spałaszowane przez rybki (i żadna nie popłyneła brzuchem do góry) , przeżyłam moją ulubioną gąbkę naturalną , która do tej pory mi jakimś mułem zajeżdza ale jak wrzucił do środka pilota miarka się przebrała.....dodam tylko , że akwarium ma super pokrywę a Rolmpops...no cóż ma trochę przechlapane.
W kamienicy cicho, cichuteńko ...jakoś tak wszyscy skapcanieli - ostatni zryw narodu nastąpił na marszach kobiet - kuzyn Maniutka Zdzichu swoim busem (bidaczek musiał działalnośc porzucić przez tego cholernego wirusa) i wybiórczo za zachowaniem oczywistych środków ochrony rezprezentacja Bagatelki wybrała się do Warszawy.
Na czele szedł Andy z transperentem "Kobity jestem z Wami a nie z tymi PI....bip bip.. ami", Obok Ja z Maniutką ze skromniutkim napisem jakże wdzięcznym w tych zimowych czasach złożonym z samych pięknych, różnokolorowych gwiazdkek, Maniutek przemykał lekko chyłkiem za Adrzejem.
Bożenka z Cyganą szły dumnie wyprostowane , bez plakatu za to z zimną determinacją w oczętach wystających spod maseczki (Jadzieńka nam błyskawice w różnych kolorach wyszyła - za cholerę byśmy się po tej dobrej ale jednak dewotce takich odruchów nie spodziewaly) no nic...kto z kim przestaje ...a pozatym zaraz potem poszła się wyspowiadać do księdza proboszcza. (mamy nowego - nawet kolędę chciał zorganizować ale u nas to jakoś tak nigdy "po Bożemu" nie wychodzi)
Wszystko bylo ganc egal gdyby Marianek nie spotkał kolegi , kolegi z pierdla...nienajlepszego zresztą i stojącego ewidentnie w opozycji.
Przerażony zaciągnął Mankę w jakąś boczną uliczkę myśląc , że zniknie w tłumie, ponieważ jak na Marianka ruchy były hmm...błyskawiczne toteż żeśmy się chyłkiem wycofali. Szkoda słów -skończyło się jak zawsze - bezpłatnym transportem na komisariat. Za niewinność dodam!
Panowie sobie jeszcze do oczu skakali ...wyszli razem w komitywie snując plany na rozwinięcie biznesu monopolowego a nasz strajk szlag trafił.
Tak żeśmy się popstrykali , że potem to już dłuższa cisza nastała....
Wiecie wszyscy , w Bagatelce nie może być mowy o maraźmie, może sobie nagadamy, może się trochę będziemy omijać lub też robić na złość ale koniec końców ogarniemy temat i zaczniemy standardowe życie - czyli mało spokojne.
Zaczęło się tuż po Nowym Roku, rano Andy wpadł po zrobieniu zakupów na bazarku (czasami uda mi się uczknąć świeżą bułeczkę z serkiem) - jak na chore kolanko w dzikim pędzie walil w każde drzwi (niektórzy cholibka mieli urlop i spali w błogiej nieświadomości) i wrzeszczał - Bagatlkę chcą obcym na zatracenie oddać !". Popatrzyłam jak te zazwyczaj spokojne oczęta ogarnął obłęd i pomyślałam "Psia mać chyba sprawa jest poważna"....