Re: Wrażenia z pobytu w Sanatorium Lwigród Krynica Górska(Zd
: 14 lis 2011 17:51
To sanatorium nieprzyjazne kuracjuszom z NFZ
Byłam kuracjuszem NFZ w Krynicy w sanatorium Lwigród na przełomie października i listopada. Pierwszy dzień pobytu zapadnie mi długo w pamięci. Dyrekcja sanatorium nie panuje nad tłokiem w kolejce kuracjuszy. Do pani pielęgniarki czekałam około godziny, do lekarza ponad 2 godz. a przecież można to zorganizować lepiej, sprawniej trzeba tylko chcieć. Wystarczy wczuć się w sytuacje ludzi, którzy po często bardzo długiej i wyczerpującej podróży muszą czekać kilka godzin aby wreszcie odpocząć w swoim pokoju.
Inaugurujące pobyt sanatoryjny spotkanie z przedstawicielem dyrekcji wywarło na mnie niemiłe wrażenie. Dowiedziałam się, że nie mogę uzyskać informacji o kosztach pobytu , zakwaterowania i wyżywienia ponieważ to jest TAJEMNICA SŁUŻBOWA a pani doktor nie jest upoważniona do jej ujawnienia. W dobie jawności przejrzystości zarządzania funduszami publicznymi takie stwierdzenie zawsze nasuwa jakieś wątpliwości i powoduje różne domysły.
Zabiegi – często trwają krócej niż powinny. Panie zabiegowe ( z pokoju 37 miłe i uczynne) jak „nadrobią „ czas dzwonią po kuracjuszy z godzin późniejszych. Pan masażysta ( gabinet 1) olewa całkowicie masaż wykonując tylko kciukami ruchy okrężne przeplatane głaskaniem skóry przez całe 7 minut. Zrezygnowałam z tego zabiegu, ponieważ nie przyjechałam do sanatorium się denerwować i uczyć masażysty poprawności i kolejności czynności wykonywanych czyli głaskania, rozcierania, oklepywania, wstrząsania, wibracji…
Pani od gimnastyki indywidualnej potraktowała mnie jak intruza, który zawraca jej głowę, ponieważ ona cyt. nie ma teraz czasu, gdyż ma zajęcia grupowe a ja powinnam sobie radzić sama. Poradziłam sobie zrezygnowałam z zajęć mimo, że były dla mnie bardzo wskazane. O braku higieny na zabiegach wodnych i byle jakim myciu wanien słyszałam od pań, które zrezygnowały z tych zabiegów.
Wyżywienie było monotonne i zbyt skromne. Owoce (gruszki) były tylko raz. Wędliny ( 2 -3 plasterki ) gorszego gatunku (salceson), ser żółty to raczej produkt seropodobny. Bardzo dobry był twaróg i pasty robione na jego bazie. Śniadania określiłabym jako bardzo dobre, obiad – dobry ( za często mięso mielone) , ale kolacje były bardzo niesmaczne. Np. placki ziemniaczane czarne i zimne, racuchy niesmaczne, makaron z warzywami, jabłkami (podobno był też z mięsem mielonym ale ja mięsa nie znalazłam w potrawie) przypominał letnią rozgotowaną breję..... Pieczywo na śniadaniu jest w koszyku na stole, przy kolacji trzeba go zabrać z ogólnodostępnego kosza – nie rozumiem dlaczego nie może być na stole
Cyt. Informujemy, że prowiant za wyżywienie NA SOBOTY, NIEDZIELE I PONIEDZIAŁKI należy zgłaszać w recepcji. Tylko zgłoszony prowiant będzie przygotowany do odbioru
Taką informację widzimy w recepcji. Wyjechałam na 3 dniową przepustkę. Otrzymałam za te 3 dni prowiant - 2 małe butelki wody mineralnej, 1 jabłko, 1–go pomidora, paluszki, malutki pasztet konserwowy, małą szyneczkę konserwową i pieczywo.. Na stwierdzenie, że to chyba pomyłka, młoda pani kelnerka nakrzyczała na mnie stwierdzając, że prowiant to nie rekompensata za niezjedzone posiłki tylko taki dodatek do wyjazdu. Jak to się ma do ogłoszenia , którego fragment umieszczony jest wyżej.
Pokoje są schludne, czyste. Tapczaniki do spania bardzo wygodne. W moim pokoju 2-osobowym było bardzo, bardzo ciepło. Temperatura wahała się od 24 – 26 stopni, mimo zamkniętego kaloryfera praktycznie przez całą dobę. Nie pomagała nawet mikrowentylacja drzwi balkonowych ustawiona tylko w dzień, wietrzenie pokoju odnosiło skutek tyko na krótko. W efekcie miałam kłopoty z gardłem (chrypka, kaszel…..) trochę pomogły inhalacje przepisane za odwołane zabiegi. Światło słoneczne do pokoju nie docierało nigdy, mimo dużego okna balkonowego przez co pokój wydawał się ciemny i sprzyjający jesiennej depresji.
Nie polecam tego sanatorium można go określić jako sanatorium nieprzyjazne kuracjuszom.
Byłam kuracjuszem NFZ w Krynicy w sanatorium Lwigród na przełomie października i listopada. Pierwszy dzień pobytu zapadnie mi długo w pamięci. Dyrekcja sanatorium nie panuje nad tłokiem w kolejce kuracjuszy. Do pani pielęgniarki czekałam około godziny, do lekarza ponad 2 godz. a przecież można to zorganizować lepiej, sprawniej trzeba tylko chcieć. Wystarczy wczuć się w sytuacje ludzi, którzy po często bardzo długiej i wyczerpującej podróży muszą czekać kilka godzin aby wreszcie odpocząć w swoim pokoju.
Inaugurujące pobyt sanatoryjny spotkanie z przedstawicielem dyrekcji wywarło na mnie niemiłe wrażenie. Dowiedziałam się, że nie mogę uzyskać informacji o kosztach pobytu , zakwaterowania i wyżywienia ponieważ to jest TAJEMNICA SŁUŻBOWA a pani doktor nie jest upoważniona do jej ujawnienia. W dobie jawności przejrzystości zarządzania funduszami publicznymi takie stwierdzenie zawsze nasuwa jakieś wątpliwości i powoduje różne domysły.
Zabiegi – często trwają krócej niż powinny. Panie zabiegowe ( z pokoju 37 miłe i uczynne) jak „nadrobią „ czas dzwonią po kuracjuszy z godzin późniejszych. Pan masażysta ( gabinet 1) olewa całkowicie masaż wykonując tylko kciukami ruchy okrężne przeplatane głaskaniem skóry przez całe 7 minut. Zrezygnowałam z tego zabiegu, ponieważ nie przyjechałam do sanatorium się denerwować i uczyć masażysty poprawności i kolejności czynności wykonywanych czyli głaskania, rozcierania, oklepywania, wstrząsania, wibracji…
Pani od gimnastyki indywidualnej potraktowała mnie jak intruza, który zawraca jej głowę, ponieważ ona cyt. nie ma teraz czasu, gdyż ma zajęcia grupowe a ja powinnam sobie radzić sama. Poradziłam sobie zrezygnowałam z zajęć mimo, że były dla mnie bardzo wskazane. O braku higieny na zabiegach wodnych i byle jakim myciu wanien słyszałam od pań, które zrezygnowały z tych zabiegów.
Wyżywienie było monotonne i zbyt skromne. Owoce (gruszki) były tylko raz. Wędliny ( 2 -3 plasterki ) gorszego gatunku (salceson), ser żółty to raczej produkt seropodobny. Bardzo dobry był twaróg i pasty robione na jego bazie. Śniadania określiłabym jako bardzo dobre, obiad – dobry ( za często mięso mielone) , ale kolacje były bardzo niesmaczne. Np. placki ziemniaczane czarne i zimne, racuchy niesmaczne, makaron z warzywami, jabłkami (podobno był też z mięsem mielonym ale ja mięsa nie znalazłam w potrawie) przypominał letnią rozgotowaną breję..... Pieczywo na śniadaniu jest w koszyku na stole, przy kolacji trzeba go zabrać z ogólnodostępnego kosza – nie rozumiem dlaczego nie może być na stole
Cyt. Informujemy, że prowiant za wyżywienie NA SOBOTY, NIEDZIELE I PONIEDZIAŁKI należy zgłaszać w recepcji. Tylko zgłoszony prowiant będzie przygotowany do odbioru
Taką informację widzimy w recepcji. Wyjechałam na 3 dniową przepustkę. Otrzymałam za te 3 dni prowiant - 2 małe butelki wody mineralnej, 1 jabłko, 1–go pomidora, paluszki, malutki pasztet konserwowy, małą szyneczkę konserwową i pieczywo.. Na stwierdzenie, że to chyba pomyłka, młoda pani kelnerka nakrzyczała na mnie stwierdzając, że prowiant to nie rekompensata za niezjedzone posiłki tylko taki dodatek do wyjazdu. Jak to się ma do ogłoszenia , którego fragment umieszczony jest wyżej.
Pokoje są schludne, czyste. Tapczaniki do spania bardzo wygodne. W moim pokoju 2-osobowym było bardzo, bardzo ciepło. Temperatura wahała się od 24 – 26 stopni, mimo zamkniętego kaloryfera praktycznie przez całą dobę. Nie pomagała nawet mikrowentylacja drzwi balkonowych ustawiona tylko w dzień, wietrzenie pokoju odnosiło skutek tyko na krótko. W efekcie miałam kłopoty z gardłem (chrypka, kaszel…..) trochę pomogły inhalacje przepisane za odwołane zabiegi. Światło słoneczne do pokoju nie docierało nigdy, mimo dużego okna balkonowego przez co pokój wydawał się ciemny i sprzyjający jesiennej depresji.
Nie polecam tego sanatorium można go określić jako sanatorium nieprzyjazne kuracjuszom.